środa, 18 stycznia 2012

Beautyblender - moja recenzja różowego jajeczka :)




O różowym jajeczku słyszała już chyba każda dziewczyna interesująca się makijażem, śledząca blogi lub kanały użytkowniczek na youtube. Moje zainteresowanie Beautyblenderem
 rozpoczęło się od kiedy tylko o nim usłyszałam. Byłam niesamowicie podekscytowana, z drugiej jednak strony skutecznie odstaraszała mnie jego cena. Wydać 75 zł.na kawałek różowej gąbeczki? To chyba jakaś kpina! Wahałam się jak wahadło... zastanawiałam, rozkminiałam, czytałam recenzje różnych użytkowniczek, które zachęcały, lecz czasami pozwalały spojrzeć na jajo bardziej trzeźwym okiem....  ;) Minęło sporo czasu,gdy pewnego listopadowego dnia, korzystając z promocji postanowiłam kupić duo pack tego cacuszka(bez płynu myjącego)....


Czym jest Beautyblender?
pomysł na Beautyblender pojawił się wraz z upowszechnieniem technologii HD w przekazie telewizyjnym. Rea Ann Silva, wykonująca makijaż aktorom w największych produkcjach, potrzebowała narzędzia, dzięki któremu uzyskałaby efekt profesjonalnej metody airbrush, jednak w dużo krótszym czasie i bez zbędnych komplikacji. I tak oto zrodził się Beautyblender – idealny aplikator, który łączy w sobie prostotę użycia i doskonałość działania.

Gdzie i za ile?
Oficjalna strona polskiego dystryutora: http://www.beautyblender.net.pl/
Cena: w zależności od tego,jaką opcję wybierzemy,np:
duo pack – 115zł
1 jajo – 75zł
płyn oczyszczający 90 ml – 39zł

Co mogę powiedzieć?

Do jaja byłam sceptycznie nastawiona. Pomimo mojego wcześniejszego podekscytowania w pewnym momenciecie zaczęłam niesamowicie żałować.... Aż w końcu doszło... Zdziwiła mnie jego wielkość, wiedziałam że suche jest małe,a dopiero po zamoczeniu w wodzie zwiększa swoją objętość...mimo wszystko wydawało mi się zbyt filigranowe ;)

Od pierwszego użycia  pokochałam je jednak miłością bezwarunkową. W tym momonecie nie zamieniłabym go na nic innego. Wszystkie pędzle poszły w odstawkę. To niesamowite jak różowa gąbka o kształcie jaja i jej świetnie wyprofilowana pupcia radzą sobie z równomiernym nałożeniem podkładu. Nie stosowałam jaja na sucho, słyszałam na ten temat skrajne opinie... Swoje zawsze moczę. Podkład, a raczej jego odrobinę wyciskam na dłoń i stempelkując  ocieram pupcią gąbeczki nasączoną w podkładzie twarz. Efekt jest cudny. Ostrym końcem nakładam płynny korektor- o ile dostrzegam taką konieczność. Na twarzy pozostaje piękny, niewidoczny woal podkładu, koloryt twarzy jest wyrównany. Co najważniejszeprzy użyciu beautyblendera , żadnym podkładem nie osiągnęłam jeszcze efektu maski! (a próbowałam podkłady takie jak: Dior Diorskin Forever, Lirene Intensive Cover, Bourjois Flower Perfection, AA podkład rozświetlający, Estee Lauder Double Wear). Podkłady faktycznie trzymają się na twarzy dłużej, nie musiałam sprawdzać tego na EL DW bo ten sam w sobie utrzymuje się na mojej twarzy cały dzień, ale w przypadku pozostałych  niesamowicie mnie zaskoczyła. Od kiedy posiadam beautyblender podkład nakładam o wiele szybciej. Pomimo moich obaw jajo nie wchłania dużej ilości  podkładu, nakłada się nim zdecydowanie szybciej aniżeli jakimkolwiek pędzlem, uzyskując przy tym dużo lepsze krycie i ogólne efekty. Faktycznie dostrzegam na swojej twarzy swego rodzaju efekt air brush ;) Nawet mój mąż zapytał mnie jakiego podkładu używam... dopiero później powiedziałam mu, że cała tajemnica tkwi w różowej dupci jajeczka – dziękując mu przy tym za cudowny prezent niespodziankę.... który  niespodzianką był raczej dla niego ;) Jajo niesamowicie pozytywnie wpływa na moją wrażliwą naczynkową, dość suchą cerę.

Jedynymi minusami jakie znalazłam, lecz o których trzeba wspomnieć są:
cena (oczywiście zależy to od zawartości naszego portfela)
niekiedy miewam trudności ze 100% domyciem jajeczka (nie posiadam jednak płynu myjącego, więc nie wiem na ile się w tym sprawdza, swoje jajo myjędelikatnym szamponem dla dzieci.)

Podsumowując:
Dla mnie beautyblender to prawdziwy HIT, moja mała różowa miłość. Na pewno nie ze względu na moje „gadżeciarstwo”,  po prostu jest to najprzyjemniejszy i najlepszy sposób aplikacji podkładu jaki do tej pory wymyślono. Serdecznie polecam wypróbować nawet tym sceptycznie do niego nastawionym, w szczególności jednak osobom borykającym się z cerą naczynkową lub takich,dla których nałożenie podkładu bez efektu maski graniczy z cudem...

Bye Bye :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz